Wyróżnione

Nordic & Power Walking

Nazywam się Łukasz Gorzel, jestem pasjonatem aktywności związanych z chodem – nordic walking, power walking oraz pieszej turystyki. Odkąd pamiętam, zawsze radość sprawiały mi przemierzane kilometry – zwłaszcza w cieszącym oko terenie i dobrym towarzystwie.

Na blogu zatrzymuję wspomnienia z treningów oraz wędrówek. Dzielę się swoimi ulubionymi trasami, miejscami wartymi uwagi oraz relacjami z zawodów nordic walking. Zapraszam do lektury!

Niespodziewany poczęstunek

23 lipca 2o23.

Widok na ruiny zamku w Bobrownikach z lewego brzegu Wisły

Weekend to idealny moment, aby wyruszyć na dłuższy trening. Korzystając z wolnego dnia, zaplanowałem eksplorację nowych rejonów i testowanie nieznanych dróg. Chcąc uniknąć silnego wiatru, zaszyłem się w nadwiślańskich ostępach za Nieszawą. Stroma krawędź pradoliny Wisły i znikoma ilość zabudowań sprawiają, że są to mało uczęszczane rejony. Jak zwykle ze mną bywa – w ramach „przygotowania” chwyciłem tylko to, co było pod ręką, czyli małą butelkę wody z sokiem i czym prędzej ruszyłem w teren. Brak słońca i silny wiatr nie zwiastowały dużego zapotrzebowania na płyny. Jak na ironię, gdy tylko pokonałem pierwsze kilometry, chmury zniknęły, wyszło słońce i temperatura momentalnie podniosła się o kilka stopni. Nie dotarłem nawet do połowy zaplanowanego dystansu, gdy cały, jakże „starannie” przygotowany zapas wody wyczerpał się. Po horyzont żadnych zabudowań, nikła szansa na znalezienie jakiegokolwiek sklepu, do tego niedziela niehandlowa. Cóż, trzeba robić swoje – zatoczyć jakąś pętlę i zacząć zawracać. Zły na siebie szedłem dalej, szukając dogodnego i w miarę szybkiego powrotu. Przechodziłem obok jedynego w całej okolicy domu, gdy nagle… podbiegła do mnie dziewczynka i zapytała, czy chcę napić się lemoniady. Przedsiębiorcze dziewczyny, prawdopodobnie w ramach zabawy, otworzyły pod swoim domem stoisko z lemoniadą. Jak same mi powiedziały – byłem ich jedynym klientem tego dnia. Nic dziwnego, zważywszy na mocno „nieturystyczną” lokalizację tego drobnego biznesu. Smak napoju ze świeżej mięty i malin – bezcenny. Zwłaszcza, że rysowała się przede mną perspektywa jeszcze kilkunastu kilometrów marszu. Niesamowita koincydencja, która wszystkim nam poprawiła nastrój tego dnia. Dzięki nieoczekiwanemu poczęstunkowi, spontaniczny nadwiślański półmaraton mogę zaliczyć do udanych.

Niespodziewany poczęstunek

Niewielki strumyk, przekształcony przez bobry w pokaźne rozlewisko

Grunt to trzymać fason

Mniej znane zakamarki Nieszawy

Życie po życiu pewnej łodzi

Trasa:

Dystans:21.1 km
Nawierzchnia:gruntowa, szutrowa, asfaltowa
Profil:płaski
Idealna do:power walking
Punkt orientacyjny:Parking na rynku w Nieszawie:
https://osm.org/go/0OcuEkRq~?m=

XVI Bieg Czterech Jezior

8 lipca 2023, Skórcz

Pierwszy raz udało mi się namówić rodziców na start w zawodach nordic walking.

Rodzina w natarciu, właściwie to już po natarciu 🙂

Bieg Czterech Jezior to bardzo atrakcyjna impreza zarówno dla biegaczy jak i nordic walkerów. Coroczne zawody rozgrywane są w formule „bieg + marsz” i w tym roku doczekały się już XVI edycji.

Jeżeli zdecydujecie się uczestniczyć w biegu, wystartujecie na 15 kilometrowej leśnej trasie o mieszanej nawierzchni. Prowadzi ona wokół jeziora Czarne Północne i przebiega w okolicy trzech innych jezior, na co wskazuje nazwa imprezy

Na potrzeby marszu NW organizatorzy – Aktywni Kociewiacy – przygotowali odrębną, całkowicie terenową i nieco pofałdowaną pętlę, co rzadko zdarza się na zawodach w takiej formule i zasługuje na duży plus. Marszowy wariant trasy liczył standardowe w tej dyscyplinie 5 km , niestety nie przebiegał w sąsiedztwie żadnego jeziora. Szkoda, bo zwiększając trasę o około kilometr można by przeprowadzić ją w sąsiedztwie jeziora Głuche – w tak malowniczej okolicy zwiększa się apetyt na pokonywanie dłuższego kilometrażu 😉 Pomimo tego, trasa była urozmaicona – typowo leśne umiejscowienie wymagało pokonania kilku krótkich podejść, zejść i etapów korzenistych, którym należało poświęcić odpowiednią dozę koncentracji.

Zawody cieszyły się wysoką frekwencją – na starcie pojawiło się 300 biegaczy (wyczerpując całą pulę zapisów) oraz prawie setka nordic walkerów – w biegu uczestniczył między innymi senator Ryszard Świlski. Liczna pula zawodników zapewniła mocną rywalizację w obu konkurencjach. Czołówka marszu narzuciła naprawdę szybkie tempo – przełożyło się to na wyniki równie dobre jak na najbardziej znanych, typowo nordicowych imprezach.

Miasteczko zawodów na stadionie miejskim w Skórczu

Na frekwencję z pewnością miały wpływ wyjątkowo atrakcyjne nagrody – pozyskani sponsorzy ufundowali wysokie nagrody finansowe dla biegaczy oraz całą pulę upominków dostępnych dla wszystkich uczestników w losowaniu – między innymi wycieczkę zagraniczną, zegarki sportowe czy klimatyzację z montażem.

Bieg Czterech Jezior to naprawdę dobrze zorganizowana propozycja dla każdego, kto lubi połykać leśne kilometry biegiem lub marszem. Dużym atutem są ciekawe nagrody, nie tylko dla najlepszych. Do zobaczenia za rok wśród kociewskich lasów i jezior 🙂

Poczęstunek dla uczestników – kociewskie specjały: miody, grzyby, konfitury i inne 🙂

Trasa:

Dystans:5 km
Nawierzchnia:gruntowa
Profil:płaski
Idealna do:nordic walking
Punkt orientacyjny:Stadion miejski w Skórczu:
https://osm.org/go/0PJIgOq1A-?m=

Jezioro Łuba i meandry Zgłowiączki

26 marca 2023

Łuba to jedno z wielu jezior znajdujących się w okalających Włocławek lasach. Wysunięte najbardziej na północny zachód, ze względu na bliskość miasta i dobry dojazd jest popularnym miejscem rekreacyjnym. Znajduje się tu niewielka plaża, porośnięta ciekawymi okazami sosen o wyjątkowo rozłożystych korzeniach. Plaża ta, latem służąca błogiemu wypoczynkowi nad wodą, zimą staje się miejscem spotkań włocławskich morsów.

Bezpośrednio nad wodami jeziora wije się gruntowa ścieżka, tworząca urokliwą pętlę o długości 1.6 km. Nieopodal jeziora przepływa Zgłowiączka – niewielka rzeka meandrująca pod zalesioną skarpą, na skraju której znajduje się malowniczy szlak spacerowy. Rozpościera się tu widok na śródleśne łąki – pośród nich rzeczka Lubieńka łączy się ze Zgłowiączką, aby kilka kilometrów dalej ujść do Wisły we włocławskim Parku Henryka Sienkiewicza.

Połączenie pętli wokół jeziora wraz ze spacerem wzdłuż Zgłowiączki pozwala na utworzenie trasy o długości co najmniej 5 km. Tutejszy kompleks leśny łączy się bezpośrednio z Gostynińsko-Włocławskim Parkiem Krajobrazowym, co może być ciekawą propozycją dla osób lubiących dłuższe dystanse.

Trasa:

Dystans:1.6 km – pętla wokół jeziora (czewony)
5 km – trasa wzdłuż Zgłowiączki (niebieski)
Nawierzchnia:gruntowa
Profil:płaski
Idealna do:nordic walking
Punkt orientacyjny:Parking:
https://osm.org/go/0ObRZwUw?m=

W Krainie Soli

6 czerwca 2023

Gdy pogoda robi się naprawdę słoneczna i gorąca, ścieżki w lasach stają się bardzo sypkie lub twarde. W połączeniu z wysoką temperaturą nie zachęca to do regularnego trenowania. Warto skorzystać wtedy z walorów, jakie oferuje Park Tężniowy w Ciechocinku. Nawet w upalne dni możemy cieszyć się tu orzeźwiającym, wyjątkowo prozdrowotnym treningiem. Maszerując pod samymi filarami tężni korzystamy z dobrze ubitych gruntowych ścieżek, które w okresie suszy zachowują odpowiednią wilgotność i sprężystość.

Park Tężniowy oferuje wszystko, co najlepsze – nawierzchnię, powietrze oraz cień

Trening pod samymi tężniami zapewnia intensywną inhalację – powietrze jest tu rześkie i chłodne, ponadto duża ilość cienia pozwala zachować komfort w nawet wyjątkowo słoneczne dni. Spacerując w bezpośrednim sąsiedztwie tężni warto zwrócić uwagę na detale – niezwykłe sople i nacieki powstałe z soli wytrącającej się na drewnianych elementach konstrukcji. Miejsce to dostarcza dużej dawki pozytywnej energii, zwłaszcza w sezonie turystycznym. Można spotkać tu mnóstwo rozmownych i pogodnie usposobionych osób, często także maszerujących z kijami.

Trenując pod tężniami, warto zwrócić uwagę na detale

Jesienią i zimą, gdy ścieżki pod tężniami robią się bardzo grząskie, warto skorzystać z alejek pokrytych nawierzchnią mineralną. W deszczowe dni staje się ona odpowiednio miękka i zapewnia dobre wbicie kijów. Najkrótsza pętla wokół wszystkich trzech tężni wynosi 2.5 km, natomiast okrążając każdą tężnię z osobna możemy znacząco wydłużyć dystans nie narażając się na monotonię. Znajduje się tu także siłownia plenerowa pozwalająca na wykonanie ćwiczeń uzupełniających. Park łączy się bezpośrednio z wałami przeciwpowodziowymi okalającymi całą Nizinę Ciechocińską, dzięki czemu możemy wydłużyć nasze marsze korzystając z uroków nadwiślańskiej scenerii.

Nawierzchnia najlepsza do nordic walking znajduje się pod samymi tężniami

Trasa:

Dystans:2.5 km
Nawierzchnia:gruntowa, trawiasta, mineralna
Profil:płaski
Idealna do:nordic walking
Punkt orientacyjny:Początek Tężni I:
https://osm.org/go/0OcntAOAf?m=

Nadwiślańska autostrada do Nordic Walking

22 kwietnia 2023

W ostatni weekend przed Ultra Nordic Walking World Records 2023 wybrałem się na wał przeciwpowodziowy otaczający Nizinę Ciechocińską. Słoneczny i bezchmurny dzień, w połączeniu z rozległą perspektywą rozpościerającą się z korony wału stworzył niepowtarzalną atmosferę tego treningu. Nie jest to typowy widok dla nordic walkera, przyzwyczajonego raczej do treningów w lasach czy parkach. Dystans nieco dłuższy niż codzienny upłynął w mgnieniu oka pośród soczystej, wiosennej zieleni powoli przesuwającej się po linii horyzontu. Był to ostatni test wyposażenia z jakim będę startował w 6-godzinnej rywalizacji. Mam nadzieję, że nie sprawi mi przykrych niespodzianek 🙂

Soczysta, nadwiślańska zieleń

Wał przeciwpowodziowy – autostrada do nordic walking 😀

Trasa:

Dystans:Maksymalnie 12 km – całkowita długość wału
Nawierzchnia:gruntowa, trawiasta
Profil:płaski
Idealna do:nordic walking
Punkt orientacyjny:Wejście na wał w pobliżu Warzelni Soli:
https://osm.org/go/0Ocn6V4m?m=

„Prawie się udało”, czyli XII Otwarte Sztafetowe Mistrzostwa Polski w Maratonie

Największym atutem zawodów w Białym Borze jest malownicza i wymagająca trasa wokół jeziora Łobez. Ze względu na mocno pofałdowany profil, wymaga ona dobrego przygotowania zarówno wydolnościowego, jak i siłowego oraz technicznego. Na płaskich trasach możemy zobaczyć wielu bardzo szybkich zawodników, jednak pętla w Białym Borze mocno selekcjonuje. Na dobry wynik mogą tu liczyć jedynie zawodnicy wszechstronni – wydolni, dość silni i prezentujący dobrą technikę. Cała trasa to cykl kilku lub nawet kilkunastu krótkich i raczej stromych podejść z dłuższymi i łagodniejszymi zejściami. Daje to przewagę zawodnikom, którzy nie traktują zejść „relaksacyjnie”, lecz potrafią przy drobniejszym kroku utrzymać wysoką kadencję i maszerować w dół naprawdę szybko. Na tych, których „poniosło”, czekali ustawieni wzdłuż trasy sędziowie, czujnie sprawdzając czy szybki krok nie zmienia się już w trucht. Były ostrzeżenia, były nawet dyskwalifikacje. Dla mnie, jako osoby z bodajże najbardziej równinnego regionu w kraju, trasa ta była ciekawą i dość wymagającą odskocznią od codziennej rutyny treningowej.

Start mężczyzn na dystansie maratonu, prowadzi Marcin Rosak

W Białym Borze starowałem pierwszy raz. Wybraliśmy się tam liczną grupą reprezentującą toruńskie Stowarzyszenie „Wytrwam”. Wystawiliśmy trzy sztafety – męską, żeńską oraz mieszaną. Mi przypadła rola drugiego zawodnika w sztafecie męskiej. Dystans do pokonania – nieco ponad 12 km, czyli trzy pełne pętle wokół jeziora. Przed startem nie zapoznawałem się z przebiegiem ani profilem trasy. „Trzy pętelki wokół jeziora, pewnie płasko jak na blacie stołu. Na bank będą ładne widoki, będzie ciekawie” – pomyślałem. „W półtorej godziny powinno się udać” – snułem w głowie swój personalny cel. Dojeżdżając na zawody i obserwując pagórkowaty krajobraz okolicy poczułem, że mogą być z tym kłopoty. Już pierwszy kilometr trasy upewnił mnie w tych obawach, zwłaszcza zderzenie z górką niedaleko za linią startu. Niedogrzane piszczele momentalnie dały o sobie znać, jednak rzut oka na zegarek potwierdził, że nie mogę zwalniać. Wykorzystując zejście, udało mi się przyspieszyć, ochłonąć i „otrzaskać” z sytuacją po chwilowym szoku. Na szczęście w połowie pierwszej pętli wszystkie problemy mięśniowe odpuściły, byłem w stanie spokojnie atakować górki i utrzymywać odpowiednie tempo na zejściach. Na koniec pętli organizatorzy zaplanowali przejście przez drewniany mostek, który okazał się dość mocnym „spowalniaczem”, skutecznie wybijając z rytmu. Zaraz za mostkiem, kręty fragment gruntowej ścieżki prowadził już do samej mety. Na mecie szybka zmiana kijów – pozwoliłem sobie na test porównawczy w warunkach „bojowych” i zabrałem na zawody dwa komplety. Były to modele Fizan Carbon 3K w dwóch wersjach – standardowej oraz Impulse, czyli z zagiętą rękojeścią. Na pierwsze okrążenie zabrałem wersję Impulse, która daje dużo lepszy chwyt i odepchnięcie, jednak przy szybszym ściganiu robi się „al dente”. Kolejne dwie pętle pokonałem używając już nieco sztywniejszej, standardowej wersji, czując jednak gorszą pracę pleców i przede wszystkim słabszy chwyt, zwłaszcza palca małego i serdecznego. Ugięta rękojeść okazuje się naprawdę ergonomicznym patentem – gdyby tylko producent dopracował sztywność tego modelu, byłyby to kije „rakietowe”. Po kilkuset metrach „przestawiłem się” na inny układ dłoni, było to ciekawe wrażenie, pierwszy raz testowane w warunkach rywalizacji.

Niezbędne wyposażenie każdego nordic walkera 😀

Pozostałe dwie pętle pokonywałem w równym tempie, mając w głowie tylko jeden cel – plecy zawodników przede mną. Dobrą strategią utrzymywania tempa na tak trudnej trasie było łapanie maratończyków. Ze względu na dużo większy dystans, utrzymywali przeważnie nieco niższe tempo marszu, oczywiście za wyjątkiem czołowych zawodników. Pozwalało to koncentrować myśli tylko na jednym – gonieniu osoby przed sobą. Z głowy znikało rozmyślanie typu „czy tempo cały czas jest odpowiednie” skutkujące częstym zerkaniem na zegarek. Pojawiła się czysta intuicja, każąca znaleźć się jak najszybciej przy poprzedzającym zawodniku. Taką metodą „żabich skoków” cały dystans udało się pokonać w 1h:31min:30sek, czyli nieco ponad półtorej minuty poza założonym czasem. Pomimo wewnętrznego wrażenia dużej dynamiki, tempo na kolejnych pętlach było dość równe – różnica czasowa pomiędzy poszczególnymi okrążeniami nie przekraczała kilkunastu sekund.

Koniec moich zmagań, teraz wszystko w rękach (i nogach) Sławka 😉

Czas rywalizacji upłynął mi błyskawicznie, nie było tu ani chwili nudy czy monotonii. Pełna para na podejściach, szybka kadencja na zejściach. Unikanie korzeni, śledzenie rywali z przodu. Tempo i tętno. Tylko od czasu do czasu udawało się skierować wzrok na spokojną taflę wody jeziora Łobez. Dzień był chłodny i posępny, po niebie niespiesznie przesuwały się bure chmury zwiastujące pogorszenie pogody. „Półtorej minuty w plecy, prawie się udało” –pomyślałem. Biorąc pod uwagę jedną wielką niespodziankę, jaką okazała się dla mnie trasa w Białym Borze, był to zadowalający debiut. Z pewnością wrócę tu za rok, być może na „coś więcej” niż 12 km… 😉

Pełen skład sztafety męskiej Stowarzyszenia „Wytrwam”

Wzdłuż Tążyny do Góry Otłoczyn

26 grudnia 2022.

Korzystając z wyjątkowo słonecznego i ciepłego przedpołudnia, jakim rozpoczął się drugi dzień Świąt, ponownie wybrałem się w okolice Lasu Białobłockiego, tym razem podążając wzdłuż lokalnej rzeczki – Tążyny. Tereny leżące na północ od jej biegu, będące już w obszarze poligonu, znacznie kontrastują z poznanymi dzień wcześniej płaskimi połaciami lasu.

Meandrująca Tążyna tworzy w okolicy malownicze rozlewiska będące siedliskiem bobrów, których praca jest tu mocno widoczna

Wraz z granicą strefy wojskowej, krajobraz zmienia się na mocno pagórkowaty, zaś jego najwyższym punktem w okolicy jest Góra Otłoczyn, posiadająca wysokość bezwzględną 102 m n.p.m. Biorąc pod uwagę lokalne, równinne uwarunkowania, jest to teren urozmaicony, który dostarcza zdecydowanie ciekawszych wrażeń. Niestety, większość dróg jest podbita tłuczniem, co mocno utrudnia efektywną pracę „z kija”. Podyktowane jest to prawdopodobnie wymogiem, aby służby leśne mogły bezproblemowo pokonywać tutejsze podjazdy, zwłaszcza w błotnistym okresie roztopów czy deszczów.

Jedno z wielu malowniczych podjeść w formie krętego, obrośniętego korzeniami parowu

Nie spotkamy tu zbyt wielu spacerowiczów, których całe rzesze udają się w weekendy nad Tążynę – nie przekraczając jednak ostrzegawczych tablic informujących o zakazie wstępu w strefę poligonu. Spotkamy tu natomiast naprawdę cichy, mało uczęszczany i malowniczy las wraz z jego mieszkańcami – przejście dosłownie kilku kilometrów w obrębie poligonu zaowocowało kilkukrotnym spotkaniem z sarnami oraz łosiami.

W gąszczu lasu sosnowego można dostrzec liczne okazy liściastego starodrzewia, zwłaszcza w okolicach rzeczki

Ciekawa rzeźba terenu dostarcza wiele satysfakcji z pokonywania kolejnych przewyższeń oraz może być źródłem mnóstwa ciekawych kadrów fotograficznych. Ze względu na liczne drogi utwardzone szutrem, nie jest to miejsce dobre do marszu z kijami. Rewelacyjnie spisze się natomiast podczas biegania czy długiej pieszej wędrówki. Dodatkowo świetnie wzmocni nogi oraz, swoją niedostępnością i ciszą, stworzy naturalny, kontemplacyjny charakter.

Symetryczna wiązka korzeniowa starego, dorodnego buka

Mostek nad Tążyną w okolicy opuszczonej wsi Pieczenia

Wszechobecny mech, kontrastujący żywymi kolorami z szarością zimowego lasu

Trasa:

Dystans:5.5 km
Nawierzchnia:gruntowa, szutrowa
Profil:pagórkowaty
Idealna do:power walking, aktywny marsz
Punkt orientacyjny:Parking leśny w Białych Błotach:
https://osm.org/go/0OclzaRSi?m=

Las Białobłocki

25 grudnia 2022.

Pierwszy powigilijny dzień świąteczny wykorzystałem na rekonesans nordic walking w Lesie Białobłockim – części Puszczy Bydgoskiej znajdującej się na północny zachód od Aleksandrowa Kujawskiego, nieopodal krawędzi poligonu toruńskiego. Pogoda tego dnia, która zza okna zachęcała do pozostania w domu, w lesie pokazała swoje ciekawsze oblicze. Niezwykle gęsta mgła wraz z całkowitym brakiem wiatru tworzyły leniwą, kontemplacyjną atmosferę, która zachęcała bardziej do obserwacji natury, niż do dynamicznego marszu. W całym lesie słychać było delikatne szmery opadających kropelek gęstniejącej mgły. Fragmenty boru oraz niewielkich łąk wyłaniały się stopniowo z białego, mlecznego horyzontu, dozując wrażenia wizualne wraz z postępami wędrówki. Tereny te, dobrze znane okolicznym mieszkańcom ze względu na obfite grzybobrania, okazały się równie obiecujące pod kątem „nordicowej” eksploracji, rodząc w głowie kilka pomysłów na dłuższe wyprawy.

Wszechobecne kropelki osiadającej mgły

Omszone pozostałości starego żywopłotu

Pasieka położona na malowniczym pagórku

Oznaczenie szlaku nieopodal ośrodka jeździeckiego

Trasa:

Dystans:12 km
Nawierzchnia:gruntowa
Profil:płaski
Idealna do:nordic walking
Punkt orientacyjny:Parking leśny ul. Parkowa:
https://osm.org/go/0OcnQb~2g-?m=

Rowerem do Łowiczka

6 listopada 2022.

Rowerowa wizyta w Łowiczku była jedyną w tym roku wycieczką „tematyczną”, gdyż cały sezon upłynął mi na treningach i startach w zawodach nordic walking. Chcąc urozmaicić sportową rutynę i przy okazji sprawdzić rezultaty ostatnich modyfikacji w rowerze turystycznym, zdecydowałem się na małą wyprawę po okolicy. Pogoda ułatwiała zadanie – słoneczny i bezchmurny, wczesnozimowy dzień zachęcał do połykania kilometrów w siodle rowerowym. Podczas jazdy dało się słyszeć świst delikatnych, zimowych podmuchów wiatru, dobrze znany w tych równinnych stronach. Miłe wrażenie sprawiało charakterystyczne „pieczenie” orzeźwiającego, delikatnie mroźnego powietrza oraz smak chłodnej kawy zbożowej w bidonie.

Celem wypadu był drewniany, barokowy kościół w Łowiczku, który jakiś czas temu przeszedł remont. Położony na skraju wioski w otoczeniu pól, stanowi charakterystyczny punkt przerywający monotonię równego, rolniczego krajobrazu. Otoczony rzędem drzew, wraz z drewnianą dzwonnicą oraz błyszczącym w słońcu, metalicznym zwieńczeniem wieżyczki, stanowi atrakcyjną enklawę, której niewątpliwie warto poświęcić chwilę podczas pobytu w okolicy. W miarę możliwości, warto zajrzeć do środka kościółka – jest on dość bogato zdobiony, klimat wnętrza potęguje charakterystyczny zapach wiekowego drewna.

Odwiedzając to miejsce przetestowałem nowy, równiutki asfalt na odcinku Łówkowice – Łowiczek. Do niedawna była to bodajże najgorsza droga w okolicy, obecna nawierzchnia pozwala w komfortowych warunkach dostać się z Nieszawy w kierunku Osięcin, otwierając nową trasę wyprawową w głąb Kujaw. Zwłaszcza kolarze szosowi z pewnością odczują różnicę. Podczas powrotu zaliczyłem, standardowy u mnie, szybki rzut oka na Wisłę z perspektywy przystani promowej w Nieszawie.

Trasa

Korona Północy Polski – Żukowo 2022

16 lipca 2022.

Podczas deszczowych zawodów w Żukowie zdobyłem piąte miejsce w klasyfikacji generalnej na dystansie 5 km, natomiast rozczarowujący był dla mnie fakt, że byłem jedynym zawodnikiem startującym w kategorii wiekowej M30-39.

Dekoracja bardzo „mocno” obsadzonej kategorii wiekowej 😀

Zawody przeprowadzono na ciekawej trasie położonej w żukowskim Parku nad Jeziorkiem. Składała się ona z dwóch pętli. Mniejsza pętla była jednokilometrowym okrążeniem znajdującego się w centrum parku niewielkiego, malowniczego jeziora. Większa pętla zawierała okrążenie jeziora, następnie prowadziła wzdłuż parku do dość stromego podejścia, aby po okrążeniu lokalnego stadionu, wyznaczonym „zygzakiem” sprowadzić zawodników w dół do miejsca startu. Większa pętla liczyła dwa kilometry. Cała trasa była głównie gruntowa i trawiasta, z niewielkim dodatkiem miękkiej nawierzchni mineralnej oraz kamienistym, dość stromym podejściem. Nawierzchnia ta, za wyjątkiem podejścia, dawała duży komfort wbicia kijów, co ułatwiało utrzymywanie prawidłowej techniki. Również profil trasy, z powtarzającym się na pętlach wzniesieniem, urozmaicał współzawodnictwo.

Tuż po starcie, rozpoczęcie pętli wokół jeziora.

Rywalizacja na dystansie pięciu kilometrów zakładała pokonanie jednej małej oraz dwóch dużych pętli. Podczas dwóch pierwszych okrążeń jeziora czołowi zawodnicy narzucili naprawdę szybkie tempo. Sprzyjała temu nasiąknięta deszczem nawierzchnia mineralna, która stanowiła miękkie, zarazem jednak sprężyste podłoże. Wypracowaną przez nich przewagę udawało mi się systematycznie redukować na podejściu w kolejnych pętlach – dobrze zbudowani, wysocy zawodnicy mocno tracili na stromej, kamienistej ścieżce. Wspinaczka pod górę była jedynym momentem w którym udawało mi się wręcz wyprzedzić kilku zawodników. Tempo redukowało równie strome zejście – trawa mokra od towarzyszącego cały dzień deszczu oraz spora ilość korzeni, wymagały dość selektywnej pracy stóp i nie pozwalały na uzyskanie szybkiej kadencji.

„Zygzak” kończący dość strome, widoczne pod lasem zejście.

Po wejściu na metę i odczytaniu dystansu z zegarka okazało się, że pokonałem jedynie 4,3 kilometra w czasie 30:43. Pierwsza myśl – nie zrozumiałem trasy i brakuje jeszcze jednego „małego” okrążenia. Niewiele się zastanawiając, ruszyłem maksymalnym tempem pokonać jeszcze jedną pętlę wokół jeziora. Po powrocie na metę z dystansem łącznym 5,2 km okazało się, że nie było to potrzebne i mam jedno nadmiarowe okrążenie. Mimo tego sklasyfikowano mnie prawidłowo, jednak niedomiar trasy wywołał spore zamieszanie. Dało się to odczuć zwłaszcza na dystansie półmaratonu – zawodnicy mieli duży problem z ustaleniem ilości pozostałych do pokonania okrążeń.

Podsumowując, głównym atutem zawodów w Żukowie jest naprawdę ciekawa trasa. Krótkie, lecz urozmaicone pętle zawierają obejście cieszącego oko jeziora oraz podejście wraz z zejściem. Po dwukrotnym pokonaniu założonej pętli dało się już poczuć siłowe zmęczenie nóg – półmaraton zakładał pokonanie wzniesienia dziesięć razy, co samo w sobie jest już wyzwaniem. Dobrze dobrana nawierzchnia sprzyja technicznym zmaganiom o Zieloną Kartkę, czyli wyróżnienie za technikę marszu. Główny minus to prawdopodobnie bardzo znaczący niedomiar trasy. Nawet zakładając niedokładność lub brak uwzględnienia przewyższeń w odbiorniku GPS, pokonanie przeze mnie tak pofałdowanej trasy w czasie mniejszym niż 31 minut jest niemożliwe, co definitywnie wskazuje na kilkaset metrów niedomiaru. Dodatkowe zamieszanie wprowadzają dwa warianty pętli, jeden nieprawidłowo wybrany zakręt może wyeliminować zawodnika z rywalizacji. Wprowadzenie wariantów pętli wydaje się dziwne zwłaszcza w kontekście dużego niedomiaru trasy.

Miasteczko zawodów – punkt Start/Meta.

Niezależnie od problemów organizacyjnych, demotywująco zadziałał na mnie fakt bycia jedynym reprezentantem kategorii wiekowej 30-39 lat wśród mężczyzn. Pozostaje czekać, aż tak fenomenalna dyscyplina jaką jest Nordic Walking, przestanie być traktowana przez młodych jako aktywność zarezerwowana jedynie dla seniorów. Mam nadzieję, że w przyszłych sezonach pojawią się rywale w moim wieku, wtedy satysfakcja ze współzawodnictwa będzie z pewnością dużo większa.

Napotkane na MOPie podczas dojazdu, tak trzeba żyć 😉
Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij